niedziela, 29 lipca 2012

Metz

Metz. Utknęłam w kawiarni 'La Migaine' w nieopodal cathedrale. Było ciepło, gwarno, ciasno i domowo. Kawiarnia jak u babci. Świeże tarty i konfitury za kontuarem. Stoliki ustawione jeden przy drugim zastawione filiżankami z motywem polowania. Stojak na parasolki pęka w szwach. Co chwilę rozlega się dźwiek dzwonka oznajmujący nadejście kolejnych zmokniętych przybyszów szukających schronienia. Za witryną deszcz. W towarzystwie gorącej czekolady i złocistego croissante'a chłonęłam francuski gwar. Deszcz, zwyczajny deszcz, a ja się robię całkiem nadzwyczajna.
Plakaty na ścianach informują mnie, że jestem w regionie Lorraine. /Lotaryngia/ Moje życie na walizkach skutkuje brakiem czasu na merytoryczne przygotowanie do kolejnego wyjazdu. Potrafię już za to odróżnic akcent lyoński i akcent regionu Lorraine. Zawsze wydawało mi się, że francuski jest jeden jedyny i taki sam wszędzie, a tu bum.
 Gdy wyszło słońce wychyliłam niepewnie nos z mojej przytulnej kryjówki, żeby dalej szlifowac chodniki.
Wnętrze (powyżej) i zewnętrze (ponieżej) gorysckiej Cathedrale Saint-Etienne - serce i największa duma Metz. Przed katedrą stragany. Marche. I to nie to ładne, niedzielne paryskie, ale takie zwykłe, brzydkie i brudne, aż mi się smutno zrobiło.


Co mnie w Metz najbardziej zaskoczyło, to Centre Pompidou Metz - młodszy brat paryskiego Pompidou. Muzeum sztuki współczesnej. Jak  zwykle z nutką absurdu i krztyną wątpliwości w definicje Sztuki. W tej chwili są tam 3 ogromne wystawy - każda zajmuje odzielne piętro. 1917 - dzieła, które powstały tuż po I wojne światowej, w międzywojniu i w czasie II wojny. Od scenografii do spektaklu Parade, stworzonej, przez Picassa, przez dzieła Modigliani'ego, szkice Le Corbusiera, nenufary Moneta, obrazy Kandinsky'iego aż do Duchampa, na którego widok przypomniał mi się nieszczęsny OGUN, na który miałam okazję uczęśczac/nieuczęśczac, a który jednak na coś się przydał.
Kolejna galeria - Dessins mureaux Sol LeWitt to naścienne szkice, grafiki, kształty geometryczne precyzyjnie nakreślone. Rzekłabym, iż dobre tło do zdjęc. Czasem nawet lekko psychodeliczne. Pozostaje zastanowic się co autor miał na myśli.
Galeria III przypomina luksusowy sklep Ikea. Kolekcje nowoczesnych mebli. Nieszczególnie funkcjonalnych, nieszczególnie odkrywczych, nieszczególnie fascynujących. Co kto lubi.
La vach qui rit! Pamiętacie serki Kiri kiri? Były chyba kiedyś w Polsce.




Leniwą niedzielę spędziłam przechadzając się brzegiem Mozeli. Wiję się ona i kręci, tworząc wysepki i kanały.
I co wtedy?





Nie, nie zakochałam się w Metz. Nie, nie pragnę tam wrócic rozpaczliwie, ale jeśli będziecie przypadkiem w okolicy to warto wpasc choc na chwilkę. Szczególnie do Pompidou. I na małą czarną na rynku!

Brak komentarzy: